Nieświadomy Mag / Karen Miller
W Dni Sądu przybędzie Nieoświecony
Cudotwórca, który przyszedł na świat, by uchronić go od rozlewu krwi i śmierci.
„Był w Doranie! W wielkim, otoczonym
murami mieście. Gdyby tylko tata mógł go teraz zobaczyć. Gdyby widzieli to jego
bracia… Zsikaliby się w portki na miejscu."
Do Nieświadomego Maga podeszłam z
dystansem. To debiut fantastyki Karen Miller, poza tym stanowczo bardziej
podobają mi się wszelkie romanse paranormalne z czasów współczesnych, niż
typowa historia o magach walczących ze złem.
Zawsze powtarzam, że grunt to ciekawie
rozpocząć opowieść. Tak właśnie jest w wypadku tej książki, bo prolog, czyli
zaledwie cztery strony, potrafił mnie zainteresować na tyle, że od razu
stanowczo stwierdziłam, iż książkę przeczytam od deski do deski w bardzo
szybkim czasie.
Królestwo Lur, a dokładnie jego
mieszkańców, podzielono na połowy: część to mieszkający tam od dawna Olkowie,
drudzy to Doranie. Przybyli tu i zbudowali zaczarowany mur, który ma zapewnić
bezpieczeństwo zarówno im, jak i nieposiadającym zdolności magicznych Olkom.
Jednak nie wszyscy godzą się z nowymi zasadami. Ludzie oczekują Maga, który ma
się niebawem pojawić i uratować ich kraj.
Główny bohater, Asher, ma 20 lat i jest
synem rybaka. Od urodzenia mieszka w Restharven a teraz, w poszukiwaniu lepszej
pracy, wyrusza do państwa Doran. Co takiego może go tam spotkać? Tymczasem
Przepowiednia zaczyna się spełniać. Nikt jednak nie wie, czy jej koniec będzie
pozytywny, czy doprowadzi do tragedii. Przepowiednia jest przecież nieubłagana i
nie oszczędzi nikogo, by dojść do swego celu.
Bardzo polubiłam Ashera. Autorka
świetnie utworzyła jego postać. Mimo wszystkich jego wad i niektórych, dość
irytujących docinek, wydaje się całkiem sympatyczny i potrafi zwrócić uwagę
czytelnika. Skupimy się także na osobie Gara, księcia Doran, „kalece”
nieposiadającej zdolności magicznych.
Co prawda, fabuła od razu pozwala nam
domyślić się, kim jest tytułowy Mag (ale nie bądźcie tego tacy pewni od samego
początku). Jednak pozostaje nam odpowiedzieć na kilka innych pytań i w ogóle
dotrzeć jakoś do tego końca – coś przecież musi się dziać przez pozostałe 500
stron, prawda?
Często zdarza się, że w książkach
występuje dość nudny moment, który mam ochotę ominąć. W Nieświadomym Magu nic
takiego nie nastąpiło, za co wielki plus. Nawet, jeśli akcja nie była zbyt
ciekawa, to styl pisania i przezabawne dialogi nie pozwalały mi ominąć nawet
linijki. Bo język, muszę zaznaczyć, jest niczego sobie. Jednocześnie bogaty, ze
średniowiecznym słownictwem, ale nie zabraknie też typowego, młodzieżowego
slangu od czasu do czasu. Dodatkowo sprytnie skonstruowany narrator zdradza
myśli i przyjmuje pozycję osoby, na której w danym momencie się skupia.
Sama jestem zaskoczona, że lektura ta
aż tak mi się spodobała. Zazwyczaj nie gustuję w starodawnych przygodach, a
jednak było tu coś, od czego nie mogłam się oderwać. Dla fanów przygód Trudi
Canavan, historii typu Król Demon lub Trylogia Czarnych Kamieni – serdecznie
polecam.
„Jazda
konna. Pływanie. Gra w rzutki. Parę piw tu i tam. Taniec z piękną barmanką i –
czemu nie – mały podryw od czasu do czasu. A wszystko to przy okazji robienia
grubej kasy bez specjalnego wypruwania sobie żył.”
Nieświadomy Mag
The Innocent Mage
Karen Miller
Beata Misiek
Królotwórca Królobójca
Tom I
Galeria Książki
568 stron
2011
Za książkę dziękuję:
Nieświadomy Mag / Karen Miller
Reviewed by Unknown
on
sobota, stycznia 21, 2012
Rating: