Tarzan ratujący swoją Jane...
PRZEZ
BURZĘ OGNIA / VERONICA ROSSI
Spojrzałam na okładkę i na
tytuł. Pomyślałam – jakieś romansidło paranormalne. Ona będzie ginąć w jakichś
dziwnych płomieniach, a on, wielki, umięśniony i mega przystojny bohater w
typie Kena ją uratuje. Przeczytałam opis. Zakrztusiłam się. Pomyślałam o Anne
Bishop i jej Trylogii Czarnych Kamienii, tylko osadzonych w przyszłości.
Sprawdziłam autorkę. Pokiwałam głową. Jeszcze raz przeczytałam opis. Jeszcze
raz się zakrztusiłam. Pomyślałam – borze
liściasty, nic nie rozumiem, nie przebrnę przez to. I tak rozpoczęła się
moja przygodą z powieścią Przez Burzę Ognia.
Jedną z naszych głównych
bohaterek (bo, co często się ostatnio zdarza, tu również następuje podział
narracji), Arię, poznajemy, gdy wraz z grupką przyjaciół usiłuje zrobić rzecz
nielegalną (ciekawa jestem teraz Waszych skojarzeń) – włamać się do Kopuły.
Dziewczyna ma niezwykle piękny głos (pewnie stąd imię) i stara się nim
zauroczyć Sorena, po to, by ów syn wysoko postawionego w ich świecie człowieka
pomógł dotrzeć Arii do matki, o której słuch zaginął. Niestety, podczas
włamania coś idzie nie tak, jak powinno. Przyjaciele okazują się być wrogami. A
do Kopuły dostaje się nieproszony gość, który nie powinien należeć do tego
świata…
Tak, też jeszcze nic nie
rozumiem. To może wyjaśnię. Aktualnie żyjemy mając tylko to, co rzeczywiste
(chociaż technologia idzie coraz bardziej naprzód, może pani Rossi będzie
naszym drugim Lemem). W Reverie jest inaczej. Każda osoba posiada Wizjer –
ekran na świat z paskiem menu, ulubionymi aplikacjami i możliwością
przeniesienia się do różnych Sfer. Ci, którzy żyją poza murami Kopuły, to
Dzicy. Oni są zmuszeni żyć w świecie realnym, bez udogodnień zapewnionych przez
rządzących.
Mam wrażenie, że po tym wytłumaczeniu
wszystko jeszcze bardziej się namieszało. Bo serio, nigdy nie czytałam książki, w której tak dużo słów byłoby zapisanych Z
Dużej Litery.
Autorka stworzyła świat
niesamowity, specyficzny i nie do ogarnięcia naszymi małymi, ludzkimi móżdżkami (Widzę tu coraz
więcej Bishop).Świat, w którym nie mogłam się zaaklimatyzować. To przyszłość,
inna planeta, czy wymyślona kraina? Mimo wielu opisów, w głowie wciąż brakowało
mi jasnego obrazu całego otoczenia. I jeszcze to nazewnictwo. Zastanawiałam się,
czy nie znaleźć jakiegoś zeszycika i nie wynotować wszystkich dziwnych słów.
Stworzyłabym słownik dla przyszłych pokoleń. Sfery. Wizjer. Kopuła. Dzicy.
Osadnicy. Krety. Wykluczeni. Vildowie. Scirzy. Naznaczeni. Audile. Czemu Nie,
Napiszmy Całą Książkę Z Dużych Liter. Odniosłam wrażenie, że autorka miała
świetny pomysł na wykreowanie świata, ale zrobiła to sposób, który kompletnie
do mnie nie przemówił.
Nie mogłam też rozgryźć
bohaterów. Nie polubiłam Arii, z której ust jakie zdanie by nie wyszło,
doprowadzało mnie do szału, a jej charakter był wyjątkowo… Specyficzny. Jak dla
mnie była naiwną dziewczyneczką. I Dziki Perry. Taki dzikus. Golas z psimi
kłami kompletnie mnie nie kręcił, jeśli mam być szczera. Początkowo wyobrażałam
go sobie w liściastej spódniczce. Tarzan
ratujący swoją Jane. A potem okazuje się, że on wcale nie jest t a k i m
dzikusem. On jest taki jak my, to po prostu Aria należy do tych „idealnych”.
Ale za to polubiłam Roara. To ten typ przyjaciela, który gotów jest do
wszelkich poświęceń, a jednocześnie ma niesamowicie cięty język i dogryza innym
na każdym kroku. Taki Kenji z serii o Julii.
Oczywiście zakończenie
pozostawia nas z niczym i tylko ono ratuje moją opinię o tej książce. Bowiem
następuje w momencie, w którym akcja dopiero zaczyna się rozkręcać. Problem w
tym, że ja już zdążyłam się wynudzić w tym przydługim wstępie, nie przywiązałam
się do bohaterów i nie czułam wyjątkowych emocji podczas ich przeżyć i przygód.
Jeśli kolejny tom wpadnie mi w ręce –
przeczytam w nadziei, że będzie o niebo lepszy. Ale nie będę go szukać na
siłę.
Jeżeli lubicie Bishop –
polecam, chociaż ja jestem jej fanką, a tu było ciężko. Jeżeli macie ochotę na
Igrzyska Śmierci w przyszłości – polecam, choć Igrzysk nie czytałam, więc nie
powiem, czy podobieństwo rzeczywiście istnieje. Jeżeli widzieliście na blogach
mnóstwo pochwalnych recenzji tej powieści i aż nabraliście ochoty, by ją przeczytać
– polecam, choć mi to nie pomogło. Pech chciał, że ja na wszystkie te pytania
odpowiedziałam twierdząco, a książka i tak mi się nie spodobała.
Przez Burzę Ognia
Veronica Rossi
Under the Never Sky
Tom I
Moondrive
368 stron
2013
| PRZEZ BURZE OGNIA | PRZEZ BEZMIAR NOCY
| WIELKI BŁĘKIT |
Która okładka podoba Wam się najbardziej? Bo jak dla mnie tych wersji jest mnóstwo, pięknych i o wiele lepszych niż zawartość :/
<-
Poprzedni post
Tarzan ratujący swoją Jane...
Reviewed by Unknown
on
środa, października 22, 2014
Rating: