Recenzencie! (Nie) Krytykuj!
Kilka słów o tym, co w blogosferze dzieje się nie od
dziś. O krytyce książek. Ale takiej, która, według mnie, nie powinna mieć
miejsca. Kiedy czytamy coś, czego teoretycznie czytać nie powinniśmy, a potem
czepiamy się każdego słowa.
Proszę również o potraktowanie tego tekstu z dystansem
;) I dobrze się zastanowić nad tym, co tak naprawdę chciałam przekazać, zanim zaczniecie rzucać hejtami.
Wśród
nas, recenzentów, znajdziemy także osoby dorosłe. Studiujące, pracujące, w
różnym wieku. A co za tym idzie – z różną wiedzą, ale oczywiście większą, niż
młodsza część naszej branży. Każdy z nas ma inne doświadczenia życiowe,
specjalizuje się w innej tematyce, więc zauważa w książkach coś, czego inni nie
widzą. Najczęściej są to jakieś fragmenty, które nie mogłyby wydarzyć się w
życiu rzeczywistym. „Oni nie mogą wziąć
ślubu od tak! Czeka ich mnóstwo papierkowej roboty! To nielegalne!”. Często
jednak te wydarzenia są potrzebne, by popchnąć akcję do przodu, a dla
prawowitego odbiorcy nie mają one kompletnie żadnego znaczenia. My, recenzenci,
czytamy różne książki, recenzujemy powieści dla różnych grup wiekowych i przy
ocenie powinniśmy wziąć pod uwagę, czy nasza krytyka, nasz punkt odniesienia,
jest w danym przypadku poprawny. Tym bardziej, że nie każda książka będzie idealna dla nas, ale dla kogoś innego może być
objawieniem. Czy chcemy odstraszyć od lektury czegokolwiek potencjalnego
fana tej powieści tylko dlatego, że nie trafiliśmy jeszcze na swój ulubiony
gatunek?
Irytuje
mnie, kiedy osoby już dorosłe, najczęściej siedemnasto-, osiemnastoletnie
krytykują książki mówiąc, że są one płytkie, przesłodzone i nieprawdopodobne. Z
tym, że te książki są skierowane do młodszych odbiorców, do, na przykład,
dwunastolatków, dla których dana lektura ma być przyjemnością i pewne
szczegóły, na jakich się uwieszamy zębami, nie mają dla nich kompletnie żadnego
znaczenia. A jeżeli i sam bohater jest
młody, to wiadomo, że będzie nieco bardziej naiwny, że spojrzy na świat inaczej
i nam może się to wydać głupiutkie, ale przecież tacy samy byliśmy te
kilka(naście) lat temu. A co przeważnie traktowane jest jako przesłodzone?
Miłość. I to ta pierwsza miłość. Że zbyt szybko, że z utratą głowy. Ale
właśnie! To pierwsza miłość! Przecież widzi się wtedy świat przez różowe
okulary i popełnia wiele błędów! Nie dostrzega się wad, wszystko jest słodkie… Jesteście pewni, że to błąd, a nie celowe
zamierzenie autora?
Podobnie
z językiem, który – to chyba oczywiste – musi być prostszy i bardziej
przystępny dla grupy młodszych czytelników. Nie będziemy przecież wciskać
dzieciom z pierwszych klas podstawówki lektur, które, a owszem, poważne i
wartościowe są, ale dziecko to nic z nich nie zrozumie, a może i całkowicie
zrazi się do czytania. Dziecku nie powiemy, że Kubuś Puchatek nosi szkarłatny, sztruksowy, bezszwowy kubraczek.
Powiemy, że ma czerwoną kamizelkę. Dla niego nie ważne są firmy odzieżowe albo
fakt, czy sztruks może być bezszwowy – a o takie duperele będą czepiać się dorośli
recenzenci.
Oczywiście
wiadomo, że ważne, by książka trzymała się tej przysłowiowej kupy, niezależnie
od tego, do jakiej grupy odbiorców jest skierowana. Ale nie czepiajmy się tej
logiki aż za bardzo. Bo wtedy nasz Kubuś
Puchatek nie mógłby chodzić na dwóch łapkach i rozmawiać ze świnią, osłem i tygrysem…
Jakie
więc rady ode mnie? Mam dwie, które, wydaje mi się, najlepiej przydadzą się
recenzentom.
1. Czytam to, co umiem ocenić – czytajmy, a przede wszystkim recenzujmy książki z
gatunków, w których się obracamy, które jesteśmy w stanie ocenić, w których
widzimy rzeczywiste wady i zalety. Jeżeli ktoś nie przepada za fantastyką,
niech po nią nie sięga, bo w każdej książce będzie, według niego, za dużo
magii. A znam osoby, które biorą do recenzji coś tylko dlatego, że jest to „fajna
darmoszka od wydawnictw”. Podobnie z wiekiem – jeżeli widzimy, że w recenzjach
często upominamy autora za coś, co może wiązać się z wiekiem odbiorcy, do
którego skierowana jest dana powieść, to może powinniśmy trzymać się książek,
które skierowane są typowo do nas?
2. Czytam wszystko, ale zmieniam kryteria – recenzujmy wszystko, co wpadnie nam w ręce, ale
zwróćmy uwagę, do kogo skierowana jest dana powieść. Pomyślmy, co tak naprawdę
chciał osiągnąć autor. Czy to, co uważamy za naiwność bohatera nie jest
zabiegiem celowym, mającym coś nam pokazać, udowodnić? Albo czy nie przedstawia
nam to sposobu myślenia typowego przedstawiciela grupy wiekowej, do jakiej
skierowana jest dana seria?
Przecież recenzujemy książki nie tylko
dla siebie, ale dla wielu różnych
osób, z różnymi zainteresowaniami, w różnym wieku, z innym podejściem do
świata. W swojej ocenie powinniśmy wziąć to pod uwagę. Co robię ja? Nie przymykam oka na wszystkie minusy, nie chwalę
książki pod niebiosa tylko dlatego, że dostałam ją od wydawnictwa. Zawsze jestem szczera. Mówię, co mi się
w książce podobało i jakie wady zauważyłam. Ale zawsze staram się je argumentować,
by nie było to niepopartym żadnymi dowodami zmieszaniem z błotem. Wyliczam
plusy, które zauważyłam – bo dla kogoś mogą się okazać wadą. Wyliczam minusy –
bo dla kogoś mogą być one nieistotne. I zawsze polecam, bo każda książka może mieć swoich wrogów i fanów (Grey jest na to
chyba najlepszym przykładem). Jeżeli wiem, że książka X mi się nie podobała, to
o tym mówię. Wiem jednocześnie, że jest podobna do książek Y i Z, które również
nie przypadły mi do gustu. Ale każda z nich ma swoją grupę fanów. Wystarczy
więc powiedzieć „dla mnie było be, ale jeśli lubisz Y i Z, to X również Ci się
spodoba”. Nie zachęcam wszystkich, nie
zniechęcam wszystkich, a przemawiam ze swoją szczerą opinią i wskazuję
grupę, dla której dana powieść może stać się ideałem.
Nie
chcę, żebyście nagle zaczęli chwalić wszystkie książki świata. Po prostu chcę
Wam uświadomić, że nie na każdą powieść
musicie patrzeć, jak na kandydata do Nobla czy Nike. Niektóre serie mają
być po prostu lekkie, przyjemnie i niezobowiązujące. Są też i takie, w których
błędy są zbyt widoczne i nie można przejść obok nich obojętnie. Wtedy krytyka jest konieczna. Ale,
proszę, krytykujcie to, co na tę krytykę
rzeczywiście zasłużyło. Jeżeli czytacie coś, w czym się nie zakochaliście,
to pomyślcie, dlaczego tak się stało. Wczujcie się w różne grupy odbiorców i
pomyślcie, komu ta powieść mogłaby się spodobać – bo, wierzcie mi, komuś na
pewno. Recenzenci! Jesteśmy tu po to, by
zachęcać ludzi do czytania i uświadamiać innym, jaka książka może stać się
ich idealną. A nie po to, by wytykać błędy, tylko dlatego, że chwyciliśmy
książkę, która w naszych rękach od razu została spisana na straty. Zawsze
przypominajcie sobie – Grey ma mnóstwo wrogów i tyle samo fanów.
Recenzencie! (Nie) Krytykuj!
Reviewed by Unknown
on
sobota, października 24, 2015
Rating: