Co daje mi czytnik?
Jakiś czas temu opowiadałam Wam o moim świeżo zakupionym CZYTNIKU - Kindle Paperwhite II, jego parametrach i innych technicznych sprawach. Dziś przejdziemy do nieco bardziej subiektywnej części. Po co mi czytnik? Co na nim czytam? Czy jest lepszy niż książki papierowe?
DAWNO, DAWNO TEMU...
Zacznijmy od opowieści o odwiecznym wrogu czytników ebooków.
Czyli o mnie.
Zawsze byłam zwolenniczką książek papierowych i czytanie na ekranie wydawało mi się nie na miejscu. Co więcej, niezbyt pozytywnie patrzyłam na osoby, które z ebooków korzystają, które pobierają książki z internetu. Hej! Ktoś nielegalnie udostępnił książkę, a Wy sobie po prostu z niej korzystacie! Nie ma co się dziwić, że wydawnictwa nie mają kasy na wydanie kolejnych tomów naszych ulubionych serii!
Moja spojrzenie trochę się zmieniło. Nadal patrzę wrogo na osoby korzystające z książek pochodzących z nielegalnych źródeł. Ale wiem jednocześnie, że książki elektroniczne można po prostu kupować. Piękny format, upragniona lektura i pieniądze dla wydawnictwa na wydanie kolejnych perełek.
Ale - nie zamierzam porzucać na rzecz czytnika wersji papierowych! Układanie książek na półkach, wąchanie papieru, szelest stron - tego nic mi nie zastąpi. Ale...
DLACZEGO LUBIĘ NA NIM CZYTAĆ?
Po pierwsze - mogę go wszędzie ze sobą zabierać. W czasie roku akademickiego nie mam zbyt wiele czasu, by czytać w domu, więc pozostają mi podróżne autobusem. Wożenie ze sobą cegły do najprzyjemniejszych nie należy, natomiast taki cieniutki czytniczek zawsze mogę wrzucić do torebki i mieć przy sobie kilka grubaśnych książek.
Druga sprawa to mój wzrok, który niezwykle cierpi, gdy musi czytać przy sztucznym świetle. Nie pytajcie dlaczego - tak jest i czytanie przez pół godziny przy lampce kończy się bólem głowy na cały kolejny dzień. Czytnik natomiast pozwala mi na dostosowanie natężenia światła i wzrok rzeczywiście tak bardzo nie odczuwa dyskomfortu.
Zdałam sobie też sprawę, że ostatnio przybywa mi coraz więcej książek. Dostaję, kupuję - nevermind, ale na półkach nie mam już miejsca! Postanowiłam więc sobie, że będę kupować tylko to, na czym naprawdę mi zależy. Mam możliwość przeczytania na czytniku np. jakiegoś udostępnionego fragmentu danej powieści, albo zakupienia ebooka za grosze, np. na Virtualo, a potem, jeżeli będę już zainteresowana i przekonana - mogę pobiec do księgarni po wersję papierową i nie zawalać sobie półek jakimś badziewiem, którego nie przeczytam.
OSZCZĘDZANIE CZASU
A owszem, czytnik pozwala mi również na oszczędzanie cennych nanosekund.
Nie latam po karteczki do zaznaczania cytatów czy po zeszyt, w którym robię notatki do recenzji. Mogę to zrobić od razu na czytniku, a potem bez problemu odnaleźć zaznaczony fragment.
Przewracanie stron - może przesadzam, ale to także cenne sekundy. Tu trzymam czytnik w jednym roku i wystarczy drgnięcie palcem, by przenieść się na kolejną stronę.
Zauważyłam także, że czytnik przyspieszył moje tempo czytania. Podejrzewam, że to taki psychologiczny wpływ tego, co znajduje się na stopce, czyli czasu do ukończenia książki czy rozdziału. Przez kilka pierwszych stron czytnik sprawdza moje tempo, a potem wie, kiedy skończę książkę. W książkach papierowych czasem może przerazić liczba stron, albo - co u mnie zdarzało się bardzo często - kiedy muszę gdzieś wyjść, a widzę, że zostało mi sporo stron do zakończenia rozdziału, to przeważnie przerywam czytanie zdając sobie sprawę, że i tak nie zdążę. Czytnik natomiast pokazuje mi, że skończę za 3 minuty. Wiem więc, że bez problemu się wyrobię. No i zawsze powtarzam sobie Jeszcze jeden rozdział, to tylko 7 minut... A wtedy wiadomo. Czytamy dłużej i więcej.
PO CO MI ON?
Jest kilka powodów, dla których zaczęłam zastanawiać się nad zakupem czytnika.
Pierwszy z nich to fakt, że często dostaję od wydawnictw egzemplarze recenzenckie w wersji elektronicznej. Czytanie na komputerze to nie moja bajka, do tej pory próbowałam czytać na telefonie - ale to jednak zupełnie inny ekran (+ szybko siadająca bateria). Wiedziałam więc, że czytnik mi to ułatwi.
Czytnik przydaje mi się także na uczelni. Często, zamiast wozić ze sobą grube książki lub stosy wydrukowanych kserówek potrzebnych na dane zajęcia, mogę sobie daną książkę czy konkretne strony zgrać na urządzenie, zaznaczyć odpowiednie fragmenty czy wyszukać konkretne słowo.
A trzeci powód to pośrednia nauka języka angielskiego. Zawsze marzyłam, by móc czytać książki w oryginale - takie, których nie ma jeszcze w Polsce, lub kontynuacje, których polskie wydawnictwa nie mają zamiaru przetłumaczyć. Nie widziało mi się jednak kupowanie drogich książek zza granicą, a potem męczenie się z moim biednym, marnym poziomem języka angielskiego. Już miałam przed oczami, jak siedzę w jednej ręce z książką, a w drugiej ze słownikiem. Czytnik natomiast słownik ma już wgrany, więc od razu mogę poznać znaczenie danego słowa. Wystarczy, że jako tako znam zasady gramatyczne, by czytać książki i zachwycać się tym, czym zagraniczni booktuberzy. A jak już będę miała pewność, że jestem w stanie czytać bez pomocy słownika w co drugim zdaniu - zacznę kupować papierowe wersje.
Wyżej wspomniane angielskie książki najczęściej biorę z Amazona, którzy urządza promocje i pozwala na upolowanie jakiejś pozycji za jedyna 0,00 zł. Przeważnie nie są to bestsellery, a odpowiedniki naszych polskich autorów wydających na własną rękę, więc nie mamy pewności, na co trafimy, ale można wśród tego znaleźć prawdziwe perełki. Ja trafiłam w ten sposób na Never, Never autorstwa Colleen Hoover.
CZEGO MI BRAKUJE?
Bo czegoś brakuje i tyczy się to głównie tych zagranicznych książek. Brakuje mi bowiem głośnika czy wejścia słuchawkowego. Fajnie by było, gdyby czytnik ten mógł również odtwarzać audiobooki. Cieszyłabym się niezmiernie, gdyby przy słownikach z języka angielskiego, istniała opcja usłyszenia danego słowa, tak jak jest w translatorze. Często pojawia się w tekście nowe słowo, a ja uczę się złej wymowy, bo nie mam przykładu. Tak. To byłoby dobre.
DODATKOWE UZALEŻNIENIE
Przyznam, że przez czytnik uzależniłam się od portalu Goodreads. To taki angielski odpowiednich naszego Lubimy Czytać, gdzie mamy możliwość dodawania książek na półki, recenzowania (urozmaiconego o obrazki i gify) i chwalenia się postępami w czytaniu każdej pozycji. Czytnik pozwala mi na natychmiastowe udostępnienie informacji o tym, co teraz czytam i na której jestem stronie. Dodatkowo czytając zagraniczne recenzje, czy pisząc komentarze - również szlifuję swój język angielski.
O Goodreads jednak nie będę się rozgadywać - przygotuję dla Was specjalny post na ten temat, jeśli tylko chcecie ;)
A Wy? Macie swój czytnik? A może jesteście jego kompletnymi wrogami? Zgadzacie się z tym, co napisałam?
Niedługo kolejne filmiki na temat mojego czytnika, więc czekajcie - lub proponujcie nowe tematy ;)
Ale - nie zamierzam porzucać na rzecz czytnika wersji papierowych! Układanie książek na półkach, wąchanie papieru, szelest stron - tego nic mi nie zastąpi. Ale...
DLACZEGO LUBIĘ NA NIM CZYTAĆ?
Po pierwsze - mogę go wszędzie ze sobą zabierać. W czasie roku akademickiego nie mam zbyt wiele czasu, by czytać w domu, więc pozostają mi podróżne autobusem. Wożenie ze sobą cegły do najprzyjemniejszych nie należy, natomiast taki cieniutki czytniczek zawsze mogę wrzucić do torebki i mieć przy sobie kilka grubaśnych książek.
Druga sprawa to mój wzrok, który niezwykle cierpi, gdy musi czytać przy sztucznym świetle. Nie pytajcie dlaczego - tak jest i czytanie przez pół godziny przy lampce kończy się bólem głowy na cały kolejny dzień. Czytnik natomiast pozwala mi na dostosowanie natężenia światła i wzrok rzeczywiście tak bardzo nie odczuwa dyskomfortu.
Zdałam sobie też sprawę, że ostatnio przybywa mi coraz więcej książek. Dostaję, kupuję - nevermind, ale na półkach nie mam już miejsca! Postanowiłam więc sobie, że będę kupować tylko to, na czym naprawdę mi zależy. Mam możliwość przeczytania na czytniku np. jakiegoś udostępnionego fragmentu danej powieści, albo zakupienia ebooka za grosze, np. na Virtualo, a potem, jeżeli będę już zainteresowana i przekonana - mogę pobiec do księgarni po wersję papierową i nie zawalać sobie półek jakimś badziewiem, którego nie przeczytam.
OSZCZĘDZANIE CZASU
A owszem, czytnik pozwala mi również na oszczędzanie cennych nanosekund.
Nie latam po karteczki do zaznaczania cytatów czy po zeszyt, w którym robię notatki do recenzji. Mogę to zrobić od razu na czytniku, a potem bez problemu odnaleźć zaznaczony fragment.
Przewracanie stron - może przesadzam, ale to także cenne sekundy. Tu trzymam czytnik w jednym roku i wystarczy drgnięcie palcem, by przenieść się na kolejną stronę.
Zauważyłam także, że czytnik przyspieszył moje tempo czytania. Podejrzewam, że to taki psychologiczny wpływ tego, co znajduje się na stopce, czyli czasu do ukończenia książki czy rozdziału. Przez kilka pierwszych stron czytnik sprawdza moje tempo, a potem wie, kiedy skończę książkę. W książkach papierowych czasem może przerazić liczba stron, albo - co u mnie zdarzało się bardzo często - kiedy muszę gdzieś wyjść, a widzę, że zostało mi sporo stron do zakończenia rozdziału, to przeważnie przerywam czytanie zdając sobie sprawę, że i tak nie zdążę. Czytnik natomiast pokazuje mi, że skończę za 3 minuty. Wiem więc, że bez problemu się wyrobię. No i zawsze powtarzam sobie Jeszcze jeden rozdział, to tylko 7 minut... A wtedy wiadomo. Czytamy dłużej i więcej.
PO CO MI ON?
Jest kilka powodów, dla których zaczęłam zastanawiać się nad zakupem czytnika.
Pierwszy z nich to fakt, że często dostaję od wydawnictw egzemplarze recenzenckie w wersji elektronicznej. Czytanie na komputerze to nie moja bajka, do tej pory próbowałam czytać na telefonie - ale to jednak zupełnie inny ekran (+ szybko siadająca bateria). Wiedziałam więc, że czytnik mi to ułatwi.
Czytnik przydaje mi się także na uczelni. Często, zamiast wozić ze sobą grube książki lub stosy wydrukowanych kserówek potrzebnych na dane zajęcia, mogę sobie daną książkę czy konkretne strony zgrać na urządzenie, zaznaczyć odpowiednie fragmenty czy wyszukać konkretne słowo.
A trzeci powód to pośrednia nauka języka angielskiego. Zawsze marzyłam, by móc czytać książki w oryginale - takie, których nie ma jeszcze w Polsce, lub kontynuacje, których polskie wydawnictwa nie mają zamiaru przetłumaczyć. Nie widziało mi się jednak kupowanie drogich książek zza granicą, a potem męczenie się z moim biednym, marnym poziomem języka angielskiego. Już miałam przed oczami, jak siedzę w jednej ręce z książką, a w drugiej ze słownikiem. Czytnik natomiast słownik ma już wgrany, więc od razu mogę poznać znaczenie danego słowa. Wystarczy, że jako tako znam zasady gramatyczne, by czytać książki i zachwycać się tym, czym zagraniczni booktuberzy. A jak już będę miała pewność, że jestem w stanie czytać bez pomocy słownika w co drugim zdaniu - zacznę kupować papierowe wersje.
Wyżej wspomniane angielskie książki najczęściej biorę z Amazona, którzy urządza promocje i pozwala na upolowanie jakiejś pozycji za jedyna 0,00 zł. Przeważnie nie są to bestsellery, a odpowiedniki naszych polskich autorów wydających na własną rękę, więc nie mamy pewności, na co trafimy, ale można wśród tego znaleźć prawdziwe perełki. Ja trafiłam w ten sposób na Never, Never autorstwa Colleen Hoover.
CZEGO MI BRAKUJE?
Bo czegoś brakuje i tyczy się to głównie tych zagranicznych książek. Brakuje mi bowiem głośnika czy wejścia słuchawkowego. Fajnie by było, gdyby czytnik ten mógł również odtwarzać audiobooki. Cieszyłabym się niezmiernie, gdyby przy słownikach z języka angielskiego, istniała opcja usłyszenia danego słowa, tak jak jest w translatorze. Często pojawia się w tekście nowe słowo, a ja uczę się złej wymowy, bo nie mam przykładu. Tak. To byłoby dobre.
DODATKOWE UZALEŻNIENIE
Przyznam, że przez czytnik uzależniłam się od portalu Goodreads. To taki angielski odpowiednich naszego Lubimy Czytać, gdzie mamy możliwość dodawania książek na półki, recenzowania (urozmaiconego o obrazki i gify) i chwalenia się postępami w czytaniu każdej pozycji. Czytnik pozwala mi na natychmiastowe udostępnienie informacji o tym, co teraz czytam i na której jestem stronie. Dodatkowo czytając zagraniczne recenzje, czy pisząc komentarze - również szlifuję swój język angielski.
O Goodreads jednak nie będę się rozgadywać - przygotuję dla Was specjalny post na ten temat, jeśli tylko chcecie ;)
A Wy? Macie swój czytnik? A może jesteście jego kompletnymi wrogami? Zgadzacie się z tym, co napisałam?
Niedługo kolejne filmiki na temat mojego czytnika, więc czekajcie - lub proponujcie nowe tematy ;)
Co daje mi czytnik?
Reviewed by Unknown
on
wtorek, października 20, 2015
Rating: