Show must go on! | Fobos / Victor Dixen
Jakiś czas temu otrzymałam tajemniczą wiadomość od Victora Dixena, pisarza, autora książek, która zawierała poniższe nagranie. Cóż mogłam zrobić, musiałam wybrać się na Marsa czy prędzej, więc rozpoczęłam swoją przygodę z książką Fobos.
O treści po części powiedział sam autor. Mamy 12 uczestników dziwnego reality show transmitowanego na cały świat, który ma stanowić jednocześnie próbę kolonizacji Marsa i telewizyjną rozrywkę. Na tym właśnie polega program Genesis - 6 chłopców i 6 dziewcząt w wieku 17-20 lat spotkają się na Czerwonej Planecie, będą musieli się zakochać, stworzyć rodziny i rozmnożyć gatunek ludzki, a każda chwila ich życia będzie transmitowana na żywo.
Sześciu uczestników z jednej strony. Sześć uczestniczek z drugiej. Sześć minut na spotkanie. Wieczność na miłość.
Fobos to Big Brother ze wszystkimi związanymi z tym wadami i zaletami. Tu firmy wykupują sobie miejsca na logo na statku kosmicznym, sponsorzy zapełniają statek swoimi produktami w nadziei, ze choć raz ukaże się na ekranie, a widzowie wysyłają SMSy, by poprawić stan życia swoich faworytów różnorodnymi gadżetami i udogodnieniami. Wydaje mi się także ciekawym pomysłem sięgnięcie po te wszystkie programy, których swojego czasu na antenie było mnóstwo i połączenia ich z fantastyką, z sci-fi. To sprawia, że nie tylko czytało mi się tę powieść miło ze względu na nowy i niespodziewany smaczek, ale także na przekaz dotyczący inwigilacji. Nie ukrywajmy, że chyba wszyscy mamy w sobie coś z sąsiadki lubiącej podglądać zza firanki życie innych. Trzeba też zauważyć że Pan Dixon musiał się porządnie namęczyć, by zdobyć wszelkie użyte w tej książce informacje, bowiem powieść jest wyjątkowo dopracowana jeżeli chodzi o różnorodne nowinki technologiczne, szczegóły o dotychczasowych podbojach kosmosu, ale także różnice kulturowe. Bohaterów jest wielu, może to stwarzać drobne problemy z ich zapamiętaniem, ale każdy jest inny, ma odmienną przeszłość, charakter i plany na dalsze życie.
Ale, co chyba najważniejsze - naprawdę nie mogłam się od Fobosa oderwać. Dużo czasu spędzamy na statku i obserwujemy randki w ciemno między uczestnikami, ale kolejne rozdziały są sprytnie podzielone na to, co dzieje się według planu, co widzą widzowie, a co dzieje się gdzieś poza kadrem, poza planem i jak tworzy się kontrplan. To wszystko razem mąci nam w głowach, naprawdę nie wiemy co, kto i jak, nie znamy szczegółów i przewracamy kartki ze zniecierpliwieniem. Aż dochodzimy do zakończenia, które wprawia nas w furię, albo i fobię i nie wiemy cóż począć ze swym życiem.
Podnoszę się powoli. Zawsze się w końcu podnoszę. Za każdym razem, gdy upadnę. Za każdym razem, gdy zostanę zraniona.
Jeśli mam być szczera, to nie byłam jakoś wyjątkowo optymistycznie nastawiona do tej książki, bo jednak klimaty sci-fi nie zawsze są w stanie do mnie przemówić. Zapewne miałam gdzieś chwile zwątpienia, coś mi nie leżało w kontekście, mylili mi się bohaterowie, czegoś było za dużo lub za mało, byłam momentami o krok od trzepnięcia głównej bohaterki po łbie, ale to chyba takie szczegóły, które zostały przysłonięte moim zafascynowaniem treścią i faktem, że w ogóle wciągnęłam się w nią do tego stopnia. Więc jeżeli lubicie kosmiczne powieści z dużą ilością tajemnic i zagadek do rozwiązania, z drobnym romansem (ale spokojnie, w końcu takie jest zadanie tej misji kosmicznej, teoretycznie), to jak najbardziej zachęcam Was do lektury, bo naprawdę jest tego warta.
Weź udział w KONKURSIE i poleć w kosmos!
Show must go on! | Fobos / Victor Dixen
Reviewed by Unknown
on
piątek, czerwca 03, 2016
Rating: