Największa na świecie kolekcja czarnoskórych mikołajów... Czytamy "Papierowe Miasta" / John Green
PAPIEROWE
MIASTA
/ JOHN
GREEN
Przyjemność
nie tkwi w działaniu – przyjemność jest w planowaniu
Podobno,
jeżeli jako dziecko przeżyje się jakieś traumatyczne wydarzenie, to nie ma
szans na bycie „normalnym” w przyszłości. A dziewięcioletni Quentin żył sobie
spokojnie, razem z przyjaciółką Margo jeździł na rowerze i bawił się na placu
zabaw. Do momentu, aż spotkali zwłoki. Owe zwłoki leżały sobie spokojnie przy
drzewie, w kałuży krwi. Quentin w płaczu wrócił do domu, a Margo rozpoczęła
swoje małe śledztwo, niczym Sherlock Holmes. I to właśnie ten moment, kiedy
nasi bohaterowie przestają być „normalni”.
Teraz
Quentin jest w szkole średniej, przechadza się po korytarzach z kumplami i nie
ma zamiaru zawitać na tegorocznym balu pożegnalnym. Uwielbia rutynę, nudę i nie
chce niczego zmieniać w swoim życiu. Jego wzrok często pada na dziewczynę w
spódnicy, o której przygodach wszyscy w kółko rozmawiają. To Margo, z którą po
nieprzyjemnym zdarzeniu urwał kontakt. Margo, która nagle, nie stąd ni zowąd,
zjawia się pod oknem Q w przebraniu ninja. Wyciąga chłopaka z domu w środku
nocy mówiąc, że będą naprawiać zło i zmieniać oblicze świata – zaczynając od
pobliskiego centrum handlowego. A Q, jak na bezgranicznie zakochanego
przystało, bierze samochód mamy i wyrusza w emocjonującą podróż..
„Mogłem
zobaczyć deszcz żab. Mogłem postawić nogę na Marsie. Mogłem zostać pożarty
przez wieloryba. Mogłem ożenić się z królową Anglii, albo przetrwać kilka
miesięcy na morzu. Jednak mój cud był inny. Moim cudem było to, że spośród
wszystkich domów na wszystkich osiedlach mieszkaniowych w całym stanie Floryda
zamieszkałem w domu w sąsiedztwie Margo Roth Spiegelman.”
(Papierowe
Miasta, John Green, Wyd. Bukowy Las, str. 9)
Niestety,
całe to podróżowanie Quentina wydało mi się w pewnym momencie nudne. Na początku
wszystko ok, ładnie, pięknie. A potem stwierdziłam, że cała książka polega
tylko na jeżdżeniu z miasta do miasta, z osiedla do osiedla, od czasu do czasu
wzbogaconego o imprezy. Serio. Te 100 stron mniej oglądania budynków i byłoby
idealnie. I to wszystko z irytującym bohaterem, który myśli tylko o sobie i
wymaga, by wszyscy przyjaciele mu pomagali, nie oferując nic w zamian.
Nasz
bohater będzie miał okazję pobawić się w detektywa i rozwiązać kilka zagadek,
by dojść do prawdy. Jedna noc wystarczyła, by Q całkowicie się zmienił i zaczął
myśleć w nietypowy dla siebie sposób. By zaczął dostrzegać w ludziach to, co
niewidoczne. By starał się zrozumieć motywy postępowania każdego człowieka. By
nauczył się, że nikt nie jest taki sam jak on i każdego trzeba traktować
inaczej. By odkryć, jak wiele osób można zobaczyć w jednym ciele.
Język
powieści jest typowo młodzieżowy, tak jak na szkołę średnią przystało. Są więc
i głupie teksty i przekleństwa i to, co mają w głowie chłopcy w tym wieku.
John
Green ma naprawdę bardzo łatwy w odbiorze styl pisania, więc jego książki pochłania
się w zastraszającym tempie. Dodatkowo zawsze wzbogaca powieść ciekawymi
dopiskami. W wypadku Papierowych Miast są to różnorodne wypunktowania, wycinki
z czatów czy specyficzne użycia dużych liter (bo przecież używanie ich tylko na
początku zdania jest krzywdzące dla wyrazów w środku!).
„ –
Znalezienie ci partnerki na bal będzie trudniejsze niż przemienienie ołowiu w
złoto.
–
Znalezienie ci partnerki na bal jest tak przygniatającym zadaniem, że same
hipotezy jego realizacji używa się do rozkruszenia diamentów – dodałem.
–
Ben, znalezienie ci partnerki na bal jest tak poważnym problemem, że Rząd
Stanów Zjednoczonych uważa, iż nie sposób rozwiązać go na drodze dyplomatycznej
i konieczne jest użycie siły.”
(Papierowe
Miasta, John Green, Wyd. Bukowy Las, str. 26)
Naszym
zadaniem podczas czytania tej historii jest odnalezienie tego drugiego,
głębszego znaczenia. Zrozumieć, że miasta, w których żyjemy, tak naprawdę są
papierowe – sztuczne, delikatne, kruche, łatwe do zniszczenia. Krusi ludzie
przejmują się tylko tym, co papierowe, materialne. A może warto wreszcie
spojrzeć na to, co naprawdę istotne i przestać martwić się bzdetami?
To
nie jest powieść dla młodszych czytelników. O ile opowiada o osiemnastolatkach,
to, mam wrażenie, że tego głębszego przesłania, które znajduje się ukryte
między kolejnymi linijkami tekstu, nie zrozumie dziecko. To coś bardziej
filozoficznego, nad czym trzeba się zatrzymać, pochylić i gruntownie
przemyśleć.
„Zawsze
wydawało mi się, że trzeba być kimś ważnym, żeby mieć wrogów. Przykład:
historyczne Niemcy mieli więcej wrogów niż Luksemburg. Margo Roth Spiegelman
była Niemcami. I Wielką Brytanią. I Stanami Zjednoczonymi. I carską Rosją. A ja
– ja jestem Luksemburgiem. Siedzę sobie na uboczu, doglądam owiec i jodłuję.”
(Papierowe
Miasta, John Green, Wyd. Bukowy Las, str. 80)
Papierowe Miasta
John Green
Paper Towns
Renata Biniek
Bukowy Las
400 stron
2013
39,99 zł
Największa na świecie kolekcja czarnoskórych mikołajów... Czytamy "Papierowe Miasta" / John Green
Reviewed by Unknown
on
poniedziałek, marca 30, 2015
Rating: