Punk, bunt, kasety... Czytamy "Althea&Oliver" / Cristina Moracho
ALTHEA & OLIVER
/ Cristina Moracho
Każdy z
Was zna zapewne bajkę o Śpiącej Królewnie. O tym, jak zasnęła, by obudził ją
pocałunek prawdziwej miłości. Przenieśmy to teraz do lat 90., do czasów punków
i magnetofonów, a śpiącą królewnę zamieńmy na chłopca cierpiącego na zespół
Kleinego-Levina, czyli syndrom śpiącej królewny…
Lata 90. Althe i Oliver są przyjaciółmi od
czasów przedszkola, zawsze blisko siebie, zawsze nierozłączni – do tego stopnia,
że wszyscy wokół uważają ich za parę. Są jednak
t y l k o przyjaciółmi, co, jak
się okazuje, w pewnym momencie zaczyna Althei nie wystarczać. Niestety wygląda
na to, ze ich związek jest skazany na niepowodzenie. Niełatwo bowiem żyć przez
lata z kimś, kto co jakiś czas traci pamięć i panowanie nad sobą…
Zła
wiadomość, Oliverze, jest taka, że to się znów powtórzyło. Dobra jest taka, że
lekarze nie wiedzą, co ci jest.
Zacznijmy od tego, co najbardziej rzuciło mi
się w oczy i od razu spodobało. Bowiem mamy wreszcie do czynienia z czasami,
które nie wiążą się z historią i wiktoriańskimi sukniami, ale nie są także
typowo współczesne, przepełnione technologią i Facebookiem. Mamy okazję
zobaczyć, jak wyglądały lata 90. Punki, kasety magnetofonowe, spędzanie czasu
na dworze zamiast przed komputerem. Co w tamtych czasach robiła młodzież? Jak
spędzała czas wolny? Jak imprezowała? Jak się ubierała? Jakie zabawy wymyślała,
by zniwelować nudę? Choroba pełni tu jedynie tło, nie gra pierwszych skrzypiec,
jest jedynie powodem do zapoczątkowania następnych wydarzeń.
Język powieści jest prosty, typowo
młodzieżowy, tak jak i same wydarzenia. W powieści znajdziemy wszystko to, co
wiąże się z nastolatkami i grupą zbuntowanych dzieciaków – czy dzisiejszymi,
czy ówczesnymi. Imprezy, piwo, pierwsze stosunki, przekleństwa. Czasem
wydarzenia działy się dla mnie zbyt szybko, zbyt wiele nowych postaci zwaliło
mi się naraz na głowę. Musiałam się zatrzymać, odetchnąć kilka razy,
przemyśleć, wrócić dwie strony wcześniej i dopiero pójść dalej. I choć tematyka
nieco inna, to styl pisania i charakter postaci przypominał mi twórczość Johna
Greena.
To
znaczy, że miałem jakiś atak psychotyczny, tak? Jestem szalony, jestem
stuprocentowym, prawdziwym czubkiem. Skończę jak jeden z tych kolesi, którzy
całymi dniami przesiadują w bibliotece, będę bujał się na krześle i opisywał w
pamiętniku nieistniejących wrogów.
Muszę też przyznać, że Althea i Oliver
niezmiernie mnie irytowali. Może to dlatego, że nie wychowałam się w ich
czasach, że nigdy nie byłam typem buntownika, ale zbyt często nie mogłam
zrozumieć ich zachowania, ich toku myślenia, ich postępowania (co może również
wiązać się z wspomnianą wyżej pędzącą momentami akcją). A potem pomyślałam, że
może o to autorce chodzi. Właśnie o to, by czytelnika zirytowało to, co robią
postaci, by zauważył ich błędy i sam nie popełniał ich w swoim życiu.
Altheę i Olivera czytało się naprawdę miło,
jednak bez większych fajerwerków. Nie mamy do czynienia z zawrotną akcją, to po
prostu fragment życia naszych bohaterów. A jednak czyta się dalej, chce się
wiedzieć, co się zdarzy, jak to się skończy i jak potoczą się losy śpiącej
królewny i jej księcia – w jakimkolwiek zestawieniu.
W powieści pani Cristiny jest też coś
oryginalnego. To nie słodka, wzruszająca historia o miłości silniejszej niż
śmierć, mogącej pokonać wszelkie przeszkody. Tym razem otrzymujemy rzeczywisty
obraz młodzieży i popełnianych przez nią błędów z chorobą w tle, z chorobą jako
przyczyną wszystkich następujących po sobie wydarzeń. Do tego
nieprzewidywalność. Nie czujemy się, jakbyśmy czytali książki, ale jakbyśmy
oglądali czyjeś życie – bez żadnych przypuszczeń co do tego, co wydarzy się za
chwilę, kto się pojawi, kto zadzwoni i co stanie się na koniec. Bo przecież
takie jest życie. Okrutne, bez przesłodzeń i planów, często bez happy endu, bez
nadmiernej grzeczności i filozoficznych przemyśleń – ale z brutalnością,
niesprawiedliwością, przemocą, przekleństwami, używkami i raz po raz
popełnianymi błędami.
Czasami
myślę, że nie pamiętamy z jakiegoś powodu. Że nasze popaprane mózgi okazują nam
litość. Chociaż audycja nadal jest na antenie, my przestajemy nagrywać.
Oszczędza się nam wspomnień, więc nie będziemy w stanie ich odtworzyć.
Althea&Oliver miło mnie zaskoczyło,
jednak nie do tego stopnia, by zawładnęło mym sercem. Oczywiście wszystko to
rzecz gustu, dlatego ja, w wypadku takich recenzji, sama sięgam po daną pozycję
by przekonać się na własnej skórze, czy recenzent miał rację. Ale z całego
serca mogę polecić tę powieść osobom, które lubią tematykę związaną z
chorobami, pokonywaniem trudności i ukrytym drugim dnem, a także fanom
młodzieżowych opowieści i takiegoż stylu pisania.
Althea & Oliver
Cristina Moracho
Cykl Real Live
Wydawnictwo Feeria Young
Tłumaczenie Anna Dobrzańska
400 stron
Cena okładkowa 34,90 zł
Wydane w 2015
. ------
Zapraszam również do obejrzenia punkowej video recenzji
Punk, bunt, kasety... Czytamy "Althea&Oliver" / Cristina Moracho
Reviewed by Unknown
on
środa, marca 11, 2015
Rating: