EUROWIZJA 2015 - konkurs polityki i mapy
EUROWIZJA 2015
Dziś
może mniej książkowo. A dokładniej – w ogóle nie wspomnę o książkach. Ale tak
się składa, że wczoraj zakończyła się Eurowizja i nasunęło mi się trochę
przemyśleń na ten temat.
Zacznę
od tego, że Eurowizję oglądałam zawsze, ale w tym roku postanowiłam się nieco
bardziej w nią zaangażować. W półfinałach robiłam własną listę 10 państw, które
powinny przejść dalej – i zazwyczaj trafiałam. W finale też kibicowałam kilku
wybrańcom obstawiając pierwszą trójkę. Niestety doszłam do wniosku, że ta cała Eurowizja to pic na wodę i z konkursem
piosenki niewiele ma wspólnego.
Na
początek nieco patriotycznie – Polskę w tym roku reprezentowała Monika Kuszyńska, była wokalistka
zespołu Various Manx. Piosenka może i fajna, cieszę się, że weszliśmy do
finału, ale od razu wiedziałam, że na zwycięstwo, lub chociaż pierwszą
dziesiątkę, szanse mamy marne.
W
tym roku zauważyłam wiele świetnych piosenek, hitów, które chciałabym usłyszeć
w radio. Osobiście miałam dwóch faworytów – Estonię, czyli Stiga Rastę i Elinę Born, w których piosence Goodbye to Yesterday
zakochałam się w momencie, gdy jej fragment usłyszałam w jakiejś zajawce.
Ciągle ją śpiewałam, nabijałam im setki wyświetleń na YT i nauczyłam się jej na
pamięć.
Kibicowałam
również Włochom, czyli Il Volo, trio
mężczyzn z niesamowitymi głosami, niemal operowymi, które sprawiały, że wszyscy
inni przy nich wysiadali. Przepraszam bardzo, ale to właśnie przy nich miałam
dreszcze na kręgosłupie i gęsią skórkę, co zdarza mi się bardzo, bardzo rzadko.
Na
koniec okazało się, że Estonia wylądowała na 7 miejscu, Włochy na 3, a Polska
gdzieś pod koniec stawki, na 23 pozycji.
Kto
wygrał? Mans Zelmerlow ze Szwecji.
Którego, swoją drogą, jeszcze jakiś czas temu, przy jego pierwszych piosenkach,
kochałam na zabój. Mam jednak wrażenie, że zrobił się teraz nieco zbyt pewny
siebie. Pomijam też fakt, że jego piosenka była ewidentnym plagiatem – i muzycznie,
i wizualnie. Jakim cudem nikt tego nie zauważył?
Chcę
jednak powiedzieć o tym, jak bardzo Eurowizja nie jest o piosenkach. Można to
zauważyć podczas oddawania głosów przez poszczególne państwa. Bo nie ważne, czy
śpiewasz dobrze, czy źle, czy fałszujesz, czy zrobisz show – wystarczy, że
reprezentujesz odpowiedni kraj. Bowiem aktualnie Eurowizja nie jest konkursem piosenki, ale konkursem polityki i mapy.
Punkty dostaje się od państw, z którymi dobrze się żyje, albo od tych, które
chcą z nami dobrze żyć lub po prostu wszystkich naszych sąsiadów. A sensu
jakiegokolwiek w tym brak.
Prawda
jest taka, że w momencie, gdy zapowiadali kolejne państwo wręczające swoje
punkty, ja już wiedziałam, kto dostanie 8, 10 i 12 punktów. Wystarczyło
popatrzeć na to, obok kogo leżą na mapie i z kim utrzymują dobre stosunki.
Jak według
mnie powinna wyglądać Eurowizja?
Bez
jury. Głosy powinni oddawać tylko widzowie i to najlepiej internetowo, bo nie
każdy chce wydawać kasę na SMSy. Wtedy ludzie mogliby zagwarantować nagrody
tym, których piosenki rzeczywiście trafiły do większości, które najbardziej
wpadły w ucho. Bo dziś nasze głosy na nic się zdają. Przykład?
W
zeszłym roku reprezentowali nas Donatan i Cleo. Po zsumowaniu punktów zajęliśmy
14 miejsce. Gdyby liczyły się tylko głosy widzów, zajęlibyśmy 4. Taka tam
drobna różnica. W tym roku moja ukochana Estonia według naszych głosów powinna
znaleźć się na drugim miejscu. Pech chciał, że jury uważało inaczej.
Zaczynam
po prostu wątpić w Eurowizję. Bo na nic zdaje się Twój cudny głos, jeśli
reprezentujesz państwo, które niewiele znaczy. Albo jeśli nie dogadasz się z
organizatorami – tego nie wiem.
Czy
konkurs jest ustawiony? Czy od początku wiadomo, kto ma wygrać? Czy wszystko
zależy od aktualnej polityki?
Czy
o to chodzi z konkursem PIOSENKI?
EUROWIZJA 2015 - konkurs polityki i mapy
Reviewed by Unknown
on
niedziela, maja 24, 2015
Rating: