Sci-fi na Dzikim Zachodzie... Przybysze / Melissa Marr
PRZYBYSZE
/
Melissa Marr
Wyobraźcie
sobie kadr z westernu: piach, kurz, przetaczający się przez nasze pole widzenia
krzaczek suchych roślin. Dorzućcie do tego kilkoro ludzi, z których każdy ma
coś na sumieniu. A potem pojawiające się na horyzoncie potwory rodem z filmu
sci-fi. I już. Jesteśmy na Bezdrożach.
W takim właśnie miejscu rozgrywa się
akcja powieści Przybysze autorstwa Melissy Marr. To właśnie w tym miejscu
zjawia się płatni mordercy, dilerzy narkotyków, a nawet alkoholicy. To właśnie
oni, Przybysze, będą bronić mieszkańców przed bestiami, a także władcą
Bezdroży, Ajanim. Kiedy zaczyna powstawać armia, każdy chce przeżyć, zdrada stoi
na porządku dziennym i nikomu nie można ufać…
Zacznę od pomysłu pani Melissy, bo,
obawiam się, że to będą jedyne dobre słowa skierowane do tej powieści. Połączenie
sci-fi i dzikiego zachodu wydało mi się ideą fascynującą i do tej pory
niewykorzystywaną. Gdy od pierwszych stron zostałam wrzucona w wir wydarzeń,
walki, różnorodnych rodzajów broni i wbijania sobie noży w oczy, miałam
wrażenie, że zaoferowano mi wreszcie coś niezwykle oryginalnego. Nawet teraz,
po zakończeniu lektury, gdy jestem tą przygodą jedynie zniesmaczona, jestem w
stanie stwierdzić, że pomysł autorki był niemal idealny. Martwi mnie tylko, że
nie dla zdolności Pani Marr. Wpadła na coś rzeczywiście zdumiewającego, ale nie
potrafiła tego w pełni wykorzystać; jej warsztat pisarki najwidoczniej nie
wystarczył, lub pomysł i wyobraźnia przerosły możliwości języka pisanego.
Wspaniała historia wojny toczącej się w piaskach zmieniła się, niestety, w coś
mdłego i nieciekawego.
Największy minus stanowili dla mnie
bohaterowie. Z żadnym z nich nie udało mi się zżyć, wydali mi się obojętni,
przezroczyści i przesadnie papierowi. Wielokrotnie nie mogłam zrozumieć motywów
ich działania; nie wiedziałam, czemu podejmują takie, a nie inne decyzje. Nie
wspominając o tym, że często okazywali się nie mieć jakichkolwiek uczuć.
Rozumiem, że zabijanie weszło im w krew i widok wnętrzności nie robił na nich
wrażenia, ale jednak śmierć kogoś bliskiego nie powinna spłynąć po nich jak po
kaczce. Tu również zrzucam winę na autorkę, która chyba nie do końca wiedziała,
jak wytworzyć bohaterów dzielnych i odważnych, nie wykrajając im przy tym serca…
Mimo wszystko nie chciałabym odradzać
Wam tej pozycji. Jest duża szansa, że odnajdziecie w niej jakieś plusy
(jeżeli się Wam udało, koniecznie dajcie mi o tym znać!). Być może jestem
przewrażliwiona, doszukuję się błędów i kreatywności na każdym kroku – a nie
powinnam. Może wtedy Przybysze
wywarliby na mnie bardziej pozytywny wpływ. Odniosłam bowiem wrażenie, że Pani
Melissie kreatywności nie zabrało – problemem była realizacja, bo jej filmowe
wyobrażenia zapewne były wyśmienite, ale nie wszystko da się przelać na papier
słowem mówionym, bez wyraźnych obrazów. Po swojej poprzedniej serii pani Marr
chciała stworzyć coś poważniejszego niż wróżki. Niestety, płotek był zbyt
wysoki.
Za możliwość przeczytania tej
książki serdecznie dziękuję GW Foksal – Wydawnictwo Uroboros
Przybysze
The Arrivals
GW Foksal
Wyd. Uroboros
2015
Sci-fi na Dzikim Zachodzie... Przybysze / Melissa Marr
Reviewed by Unknown
on
wtorek, lipca 14, 2015
Rating: