Shadowhunters - odcinek 1 - wrażenia /bez spoilerów/
Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o serii Dary Anioła Cassandry Clare. Nie było więc czemu się dziwić, gdy powstała ekranizacja tej serii, która jednak została potraktowana jako niewypał i zakończyła się po jednym filmie. Fani wciąż jednak czekali i się doczekali - tym razem zostały wykupione prawa do serialu i 12 stycznia mogliśmy obejrzeć premierowy, pierwszy odcinek serialu Shadowhunters. Pilotażowy, pierwszy odcinek udało mi się obejrzeć jeszcze dzisiaj, co prawda bez polskiej wersji, ale i tak chcę podzielić się z Wami moimi wrażeniami.
O fabule mówić nie będę zbyt wiele, bo zapewne dobrze wiecie, o czym opowiada seria czy też film. W skrócie - na świecie, oprócz nas, Przyziemnych, żyją również demony i Shadowhunters, czyli Nocni Łowcy broniący nas przed potwornymi istotami. Główna bohaterka, Clary Fray, kończy osiemnaście lat i własnie w tym dniu odkrywa, że dostrzega coś, czego nie widzi nikt inny, a jej życie jest zagrożone. Film "Miasto Kości" został uznany za kompletną klapę, ja jednak byłam z niego całkiem zadowolona. Serialu trochę się bałam, głównie ze względu na kompletnie nieznaną mi obsadę (oprócz czarnoskórego pana jeżdżącego tyłem na koniu i blondyna-wampira uczęszczającego do Akademii). Co zabawne, przy włączeniu odcinka nie miałam już z tym problemu i aktorzy kompletnie nie przeszkadzali mi w swoich rolach. Być może była to już kwestia obycia i wielokrotnie publikowanych fragmentów i plakatów, jednak ważne, że nie skupiałam się przez czterdzieści minut na twarzach bohaterów, ale na akcji. Chociaż przyznam, że jedna postać mnie zaskoczyła - Dorothei. Jej kreacja była dość nietypowa. No i było za mało Aleca. Czekam na więcej. Ale moje czepialstwo zganiłam myślą, że Shadowhunters powstało na podstawie książek, wiąże się więc dość luźno z pierwowzorem, a nie jest wierną kopią.
Co do wydarzeń przedstawionych w tym odcinku przyznam, że mam dość mieszane uczucia. Jako że dobrze znałam wcześniej historię, nie miałam z nią większego problemu i od pierwszych minut shippowałam kibicowałam z całego serca Clary i Simonowi. Odniosłam jednak wrażenie, że pewne wydarzenia zostały przedstawione zbyt szybko i od razu dowiadujemy się tego, co naprawdę powinno się stać dużo później - tu obudził się stres, czy nie powinnam czym prędzej sięgnąć po kolejne tomy serii, bo może już, nieświadomie, coś zostało mi zdradzone lub podpowiedziane. Nie ujmuje to całości, ale obawiam się, że osoby, które nie zaznajomiły się z pierwowzorem, czy to książkowym czy filmową wersją, mogą mieć problemy ze zrozumieniem niektórych fragmentów lub po prostu przyswoją je w nieco innym, hierarchicznym porządku. A może to Ci, którzy "wszystko wiedzą" po prostu dopatrują się wcześniej wskazówek, których nie zauważy zwyczajny odbiorca?
Aspektem, który nie do końca mnie przekonuje, jest realizacja techniczna. Cieszę się, że niektóre sceny zostały zmienione i unowocześnione (będą piosenki, będzie twitter i będą hashtagi - ale nie w tak kiepskim wykonaniu jak w wypadku Akademii Wampirów). Wadą były efekty specjalne, wszelkie skoki z dachów i fikołki, które wydały mi się dość tandetne i kiepsko sphotoshopowane. W scenach walk było już lepiej, chociaż pewnie głównie przez to, że na ekranie dostrzegamy głównie migawki, nie mając czasu na wyłapanie szczegółów. Kolejną sprawą są demony, które wykreowano wyjątkowo... obrzydliwie. Oglądanie serialu po ciemku, kiedy nagle wyskakuje nam wielka, trójwymiarowa paszcza z mackami i kilkoma rzędami zębów nie jest zbyt smacznym przeżyciem i szybko odbiera apetyt. Ale przynajmniej jest realistycznie.
Nie wydaję jeszcze konkretnej oceny serialowi Shadohunters, bo był to dopiero pierwszy odcinek, a wszyscy wiemy, że w serialach epizod epizodowi nie równy. Powiem, że na razie jestem zaintrygowana i oczywiście będę kontynuować seans, a bardziej szczegółową ocenę wystawię po zakończeniu całego sezonu.
Shadowhunters - odcinek 1 - wrażenia /bez spoilerów/
Reviewed by Unknown
on
środa, stycznia 13, 2016
Rating: