#Fragment 2: Aplikacja - Lauren Miller
Aplikacja Lauren Miller to naprawdę świetna powieść
młodzieżowa oparta na dystopii, wynalazkach i zagadkach logicznych. TUTAJ
opowiadałam Wam o tej powieści nieco więcej, a dziś zdradzam Wam drugi fragment
tej powieść (pierwszy TUTAJ) i mam nadzieję, że ten zachęci Was jeszcze
bardziej – bo warto!
-------------------------------------------
– Jak wyjaśnił wczoraj dziekan Atwater, ten program
jest wyjątkowy pod względem kontekstu. Owszem, jesteście tu, by zdobywać
wiedzę. Uczyć się, kto, co, gdzie i dlaczego w literaturze, historii,
matematyce, psychologii i naukach ścisłych. Jesteście tu jednak także po to, by
zdobyć coś o wiele cenniejszego od wiedzy i znacznie trudniejszego do
opanowania.
Umilkła, żeby wzmocnić efekt.
– Phronesis – powiedziała potem. – Rozwagę. Praktyczną mądrość. Umiejętność
dobrego życia.
Chwyciła mnie ta idea. Praktyczna
mądrość. Tego mi było trzeba. Przekonania, że dokonuję najlepszych możliwych
wyborów bez konsultacji z aplikacją w moim handheldzie. Zdana na siebie
zawsze wahałam się i kluczyłam, rozpatrując swoje decyzje jeszcze przed ich
podjęciem. To z tego powodu nigdy nie znosiłam sportu. I ogrodnictwa. I
sztuki. To z tego powodu posługiwałam się Luxem za każdym razem, gdy musiałam
dokonać wyboru, od błahego po znaczący. Brakowało mi pewności, że jestem na
właściwej ścieżce, że idę ku czemuś ważnemu. […]
– Filozofowie starożytnej Grecji, a zwłaszcza
Arystoteles, rozumieli, że phronesis nie zdobywa się w próżni –
wyjaśniała. – Ani na przykład w klasie. Wierzyli, że phronesis trzeba
sobie wypracować poprzez własne doświadczenia.
Wyjęła z kieszeni spódnicy miniaturowego pilota i
napisała coś na jego ekranie. Ściany naszych kapsuł natychmiast straciły
przejrzystość. Zrozumiałam teraz, że kapsuła jest dźwiękoszczelna, a głos
nauczycielki dochodzi przez głośniczki nade mną.
– Symulacje, jakie teraz
wykonamy, dostarczą wam takich doświadczeń – powiedziała, a mój ekran się
włączył. […]
Obrazowi natychmiast zaczął towarzyszyć dźwięk.
Słyszałam teraz uliczny gwar, warkot samochodów, młot pneumatyczny walący w
asfalt gdzieś w pobliżu. I płacz niemowlęcia. Dziecka w wózku tkwiącym na
torach. Rodzice jeszcze nie uwolnili kółka i chyba mieli problem z wydostaniem
dziecka. Tuż obok mnie otyły mężczyzna w bermudach i T-shircie gmerał przy
pasku. W oddali zadzwonił tramwaj. Doktor
Tarsus określiła to jako symulację, przyjęłam więc, że wszystkie szczegóły są
ważne i na każdy zwracałam uwagę. Na czym jednak polegał ten test?
Znów zabrzmiał dzwonek tramwaju, tym razem głośniej.
O wiele bliżej. Odruchowo odwróciłam głowę w kierunku tego dźwięku, a kiedy to
zrobiłam, widok się zmienił. Zamrugałam. Czyżbym kontrolowała kamerę?
Odwróciłam głowę w przeciwną stronę i kamera podążyła za moim wzrokiem.
Poczułam na potylicy dotyk zagłówka i pojęłam, że musi być wyposażony w
czujniki ruchu. Już zaczynałam przebierać nogami – ciekawa, czy skłonię
kamerzystę do marszu – gdy po raz trzeci usłyszałam dzwonek, tym razem tak
głośny, że głowa sama szarpnęła mi się w prawo. Tramwaj już wjechał na stok i teraz toczył się w dół. Ku niemowlakowi w
wózku.
Dokładnie wtedy obraz zamarł i z głośniczków dobiegł
głos doktor Tarsus.
– Oto fakty. Kółko wózka, który widzicie, zablokowało
się w szynie w taki sposób, że nie da się go wyjąć bez rozmontowania całego
wózka, co przy użyciu odpowiednich narzędzi zajęłoby cztery i pół minuty. W
tramwaju zjeżdżającym w jego stronę właśnie nastąpiła awaria hamulców. Jeśli nie uda się go zatrzymać, uderzy
w wózek za czterdzieści dwie sekundy, jadąc z prędkością dziewięćdziesięciu
siedmiu kilometrów na godzinę. Niemowlę w wózku jest przypięte pasem, którego
klamra się zaklinowała – mówiła tonem obojętnym, niemal ze znudzeniem, jakby
przedstawiała prognozę pogody. – Jeżeli
tramwaj uderzy w wózek, kąt tego uderzenia sprawi, że wagon wypadnie z szyn,
zabijając co najmniej pięciu pasażerów, w tym dwoje dzieci, oraz dwóch
przechodniów. Niemowlę i jego rodzice, którzy odmówią odejścia od dziecka, też
poniosą śmierć, podobnie jak pozostała dwójka dzieci, które zmiażdży
przewracający się wagon. Jedynym
sposobem uniknięcia takiego rozwoju wydarzeń jest wykolejenie tramwaju, zanim
osiągnie on prędkość sześćdziesięciu pięciu kilometrów na godzinę. Obecna jego
prędkość wynosi czterdzieści osiem kilometrów na godzinę.
Oczy rozszerzyły mi się z przerażenia. Wiedziałam, że
to, co oglądamy, nie jest rzeczywiste, lecz nie miało to znaczenia. Ten scenariusz kojarzył mi się z
komputerowymi quizami z moralności, jakie Beck pasjami rozwiązywał. Tyle
że wtedy nie słyszało się płaczu dziecka, o które toczyła się gra, ani nie
widziało rozpaczy na twarzach rodziców.
– Mężczyzna obok ciebie waży dwieście dwadzieścia kilogramów –
kontynuowała doktor Tarsus. – Jest niewidomy i głuchoniemy. Ty, student
trzeciego roku medycyny, jesteś jego opiekunem, pójdzie więc tam, dokąd go
poprowadzisz. Jeśli w przeciągu najbliższych dziesięciu sekund wejdzie na tory,
tramwaj uderzy w niego z prędkością pięćdziesięciu dwóch kilometrów na godzinę
i zatrzyma się, zanim dojedzie do wózka. W
obliczu stojących przed tobą wyborów, co jest najroztropniejsze?
---------------------------------------
Wiedzielibyście,
jaką decyzję podjąć? A jeżeli chcecie dowiedzieć się, co zrobiła główna
bohaterka, to zaprasza do zakupu Aplikacji w przedsprzedaży TUTAJ
#Fragment 2: Aplikacja - Lauren Miller
Reviewed by Unknown
on
czwartek, września 24, 2015
Rating: