Było ciężko... "Cień i kość" / Leigh Bardugo
Obawiałam się. Czekała na mnie
skomplikowana kraina oparta na mieszańce różnych państw i wiedziałam, że
przyswojenie tych informacji nie będzie łatwe. Ale co będzie, gdy już się
oswoję?
STRACH
Zawsze,
gdy rozpoczynam jakąś serię fantasy, odczuwam pewien strach. Boję się
tworzonych przez autorów nowych krain, map, specyficznego nazewnictwa. W takich
wypadkach problemy z zebraniem myśli, rozpoznaniem terenu i zapamiętaniem
hierarchii pojawiają się zawsze. Te same obawy towarzyszyły mi, gdy sięgałam po
Cień i Kość, pierwszy tom trylogii
Grisza.
GRISZA
Wytłumaczmy
najpierw, czym jest Grisza. A właściwie – kim? Griszowie to żołnierze,
mistrzowie magii, którzy nie dość, że są piękni, to jeszcze władają nadludzkimi
mocami.
Griszami
takimi nie są Alina i Mal, główne postaci tej historii. Lata temu trafili na
dwór księcia jako sieroty, teraz, dziesięć lat później, wędrują wraz z pułkiem
przez krainę Ravka, przez Fałdę Cienia, czyli niezwykle niebezpieczny teren.
Kiedy atakują ich Wilkry, okropne, latające stworzenia, Alina odkrywa w sobie
nowe umiejętności magiczne…
Ryzykowałem dla ciebie życiem. Przeszedłem dla ciebie pół Ravki, i robiłbym to w nieskończoność, żeby tylko z tobą być, głodować z tobą i marznąć z tobą, i słuchać, jak narzekasz co dzień na twardy ser.
PROBLEM?
I
w tym momencie dobrze byłoby wrócić do moich problemów z ogarnianiem powieści
fantasy – bo i tu musiały się one pojawić. Leigh Bardugo często odnosi się do
języka rosyjskiego, mongolskiego, a nawet tworzy własny język ravkański i
wyjątkowo trudno było mi przyswoić nowe nazewnictwo. Pierwsze sto stron mnie
wymęczyło, przy dwusetnej zaczęłam się wciągać, a kolejne mnie wciągnęły,
omamiły i zniewoliły. Można wyczuć, że ciężki początek wiąże się ze staraniami
autorki o nasze dobre zrozumienie i zaklimatyzowanie się w całej historii.
Wierzę więc, że kolejne tomy będą jeszcze lepsze.
EKRANIZACJA
Jako
smaczek mogę zdradzić Wam, że prawda do ekranizacji tej powieści wykupiło
studio Dreamworks, a osobą odpowiedzialną za produkcję zostanie David Heyman,
czyli producent Harrego Pottera. Nie
muszę więc chyba mówić, że szykuje się coś mega, czego nie mogę się doczekać!
CIEŃ I KOŚĆ jest bardzo dobrym fantasy
porównywanym do młodzieżowego Tolkiena. Początek może być ciężki, ale naprawdę
warto, bo z każdą kolejną stroną ta historia robi się bardziej wciągająca, emocjonująca
i zaskakująca. Z pewnością sięgnę po kolejne tomy, by przekonać się, jak
potoczą się losy Aliny i walki ze złem – i wierzę, że teraz, kiedy znam już
zasady rządzące się tym światem, będę mogła skupić się na akcji i całkowicie
zachwycić.
Recenzja powstała w ramach współpracy z wydawnictwem Papierowy Księżyc
Coś w podobnym
klimacie?
Było ciężko... "Cień i kość" / Leigh Bardugo
Reviewed by Unknown
on
środa, września 23, 2015
Rating: